Oglądając ten tytuł cały czas miałem wrażenie, że twórcy chcieli zrobić na siłę "wielki, poważny kultowy film", wmówić widzom, że oglądają coś na miarę "Ojca Chrzestnego" podczas gdy w rzeczywistości jest to bardzo przeciętny gangsterski obraz. Czy ktoś z Was odniósł podobne wrażenie?
Może to nie przeciętniak, ale nie aż taka rewelacja. Jak dla mnie 7,5 (dałem 8). Pozdrawiam
Fabuła jest świetnie poprowadzona do samego końca, pokazująca upadek gangstera, nie wiem na podstawie czego można było napisać powyższy komentarz, ale raczej ciężko by było spodziewać się typowego happy endu.
Ten film jest edukacyjny, pokazuje jak działaś, żeby coś osiągnąć, i czego nie robić, żeby nie upaść.
również twierdze że to przeciętny film, dałem 6 bo według mnie na tyle zasługuje.
Film dobry 7/10 ale momentami nudny. Trzeba lubić te klimaty, gra Pacino 70% mojej oceny zagrał super!
Jaki w ogóle sens porównywać ze sobą te dwa filmy? Poza tym że to filmy gangsterskie to absolutnie wszystko je różni. "Ojciec chrzestny" a "Scarface" to dwie różne bajki :p
Każdy ma prawo mieć inne zdanie i gust, ale o ile nie jest to bezmyślne bluzganie na wszystkie strony, to nie czyni z nikogo "pajaca". Witek_13 napisał dlaczego film go nie zachwycił, nikogo przy tym nie obrażając, więc dlaczego sam miałby być obrażany przez innych? Więcej tolerancji ;)
Napisał że jest to bardzo przeciętny gangsterski obraz, czym się sugerował ten gość? I jak mógł porównać ten film do Ojca Chrzestnego, kiedy to dwa różne filmy. Zresztą fani Gwiezdnych Wojen tak mają. Ten koleś nie ma prawa się udzielać co do dramatów gangsterskich, mówię tobie. Z takimi trzeba ostro wiesz.
Pewnie sugerował się swoimi odczuciami. Jakby nie było, ma prawo się wypowiedzieć na forum, nawet jeśli byłby jedyną osobą o takiej opinii, a póki robi to w sposób kulturalny nie można mieć o nic do niego pretensji. Dla Ciebie ten film jest arcydziełem, dla niego jest tylko niezły - trudno, w końcu o gustach (podobno) się nie dyskutuje ;)
Nie dyskutuj z kimś z godłem RN w profilowym, tam nie ma czegoś takiego jak inne zdanie czy dyskusja.
O twój sposób wypowiedzi, który zniechęca do rozmowy. Pokrywa się to z przeciętnym członkiem RN, czyli jest bezmyślne, odrealnione i bezcelowe.
"chyba" jest w tej wypowiedzi kluczowe, bo słusznie pozostawia miejsce na zwątpienie w dane stanowisko.
Czyli w skrócie: Nie.
Ale to jest "wielki, poważny i kultowy film". Moim zdaniem jeden z najlepszych w historii kina, ale to tylko moje zdanie i kilku milionów na tym świecie :)
Potrzebujesz wesprzeć się milionami na świecie by Twoja opinia więcej znaczyła ? A może jest tak, że coś bardzo popularnego na świecie niekoniecznie jest arcydziełem ? Moim zdaniem rola Pacino gra główną rolę w ocenie tego dobrego aczkolwiek nieco przecenionego filmu.
Moim zdaniem po tej produkcji nie widać, by na siłę była to robiona "wielka, kultowa produkcja" bo przede wszystkim status kultu nadaje publiczność - w tym przypadku to stało się długo po premierze tego filmu.
Dla mnie ten film jest zajebisty - esencja kina lat '80, które już nigdy do nas nie powróci, a swoim klimatem przewyższa to, co w większości dzisiaj oglądamy na srebrnym ekranie.
Ciekawe czy plany by stworzyć kolejną wersję Scareface'a wejdą w życie?
Pozdrawiam.
Nie, nie jesteś jedyny :) Wprawdzie Al Pacino, pokazał świetną grę i za to należą mu się brawa, jednak sam film jest przereklamowany. Dla mnie Tony, to facet, któremu narkotyki zrobiły z mózgu papkę. Myślał, że dorobił się kasy i że chwycił samego pana Boga za nogi no i z racji tego wszystko mu wolno... to się k*rwa przeliczył... wprawdzie niesie to jakieś przesłanie ze sobą, jednak to za mało żeby sie tak bardzo podniecać tym filmem. Jak dla mnie film mógłby być krótszy o jakieś 50 minut, bo bywało momentami dość nudnawo, a zaczęło sie tak dobrze, od cięcia piłą mechaniczną :P 7/10
Właśnie !!! Brakło w dalszej części takich momentów jak te z piłą. Pokazania brutalności i mentalności gangsterów którzy za nic mają "życie". Film jest dobry ale nie rewelacyjny . Brakuje tej "truskawki" na torcie ,
Film przeciętny nie jest ale nieco przereklamowany jak zauważył mój poprzednik. Parę rzeczy które mnie wkurzało: po pierwsze muzyka. Generalnie była kiepska a miejscami nie pasowała do sytuacji. Dwa: gra aktorska siostry i żony Tony'ego. Niestety panie nie zabłysnęły a przy jak zawsze świetnym Pacino ich mierność była dość rażąca. I jeszcze mała niespójność w historii: jak Montana będący narwańcem, nie panującym nad własnymi emocjami mógł tak wysoko wspiąć się w gangsterskiej hierarchii? trochę to naciągane...
Ostatnie - no mógł właśnie dlatego. To jest historia zbira. Dosyć rozgarniętego, odważnego i zdecydowanego, ale nadal zwykłego zbira, który zawsze wybierze łatwiejszą drogę. Te cechy pozwalają mu się przebijać w gangsterstwie i to m. zd. wcale nie jest nierealistyczne. Co więcej, tutaj scenariusz nie narzuca odbioru postaci głównej postaci - w ojcu chrzestnym Majkel, ale też i Vito, działają tak, jak co do zasady zmusza ich sytuacja. Trudno uznać ich za złych ludzi, skoro wiekszosc tego co robia wynika albo z konieczności obrony rodziny przed innymi, albo chęci zadanej im zemsty.
Montana ma wybór, nawet na samym starcie może se przecież grzac te placki i git. Ale nie, więcej, więcej, więcej władzy, więcej koksu, nikt mi nie podskoczy, zara se sam tu wszystko rozwalę, chcę tę laske to biere, kij ze wywoła to jakiś konflikt, ja Tony łup łup piąchami w klatę.
Muza świetna, dziewuchy takie se, siorka mogłaby faktycznie być bardziej przekonująca.
Mam wrażenie że większość osób nie zdaje sobie sprawy jakimi ludźmi naprawdę było wielu gangsterów. Filmy wam wmówiły tak dużo. Większość tych ludzi miała niskie wykształcenie i wielu było narwańcami.
Akurat Człowiek z Blizną lepiej przestawia gangsterów(mafiozów) niż Ojciec Chrzestny, który może być parodią mafii a nie jej przedstawieniem.
W Ojcu chrzestnym wszyscy są tacy grzeczni, mili, elokwentni, toż to bzdura.
bo Ojciec Chrzestny to jest takie mylne wyobrażenie wyidealizowanej mafii, kierującej sie zasadami i dobrem rodziny. Wielu może być zaskoczonych jak to było i jest
Ten film to jest najlepiej nakręcony gniot we wszechświecie, absolutnie nie do pobicia! Jednak już za samo to jak zostało pokazane w tym filmie Miami i klimat tamtych lat, powinny należeć się dwa specjalne Oskary. Ten film to jest najlepsza kwintesencja amerykańskiego kina, znakomite ujęcia, rewelacyjni aktorzy, muzyka i taki se scenariusz z płytkim przesłaniem.
Jak na czas w którym powstał film nie jest przeciętny. Jednak biorąc pod uwagę realizację z upływem czasu mocno się zestarzał, a warstwę muzyczną skutecznie obrzydziły późniejsze podróby.
Po ocenie na filmwebie spodziewałem się czegoś lepszego. Nie podobał mi się za bardzo, może dlatego, że nie lubię tego typu filmów. Trzeba być fanem tej tematyki, żeby to lubić. Nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia.
Uważam , że ocena 6/10 to już nieco niebezpiecznie niska nota dla tego filmu. Ponadto nie odniosłem wrażenia , że coś jest tutaj na siłę, ale też seans nie porywa tak jak chociażby w Kasynie czy Chłopcach z ferajny.
Ja też mam takie wrażenie, w gruncie rzeczy jest to naiwny moralitet. Jednowymiarowe postaci, nachalna symbolika, fabuła prosta jak drut- do "Ojca Chrzestnego" zdecydowanie się nie umywa. Dodatkowo irytuje mnie fakt, że kubańscy imigranci, którzy dopiero co przybyli do Stanów, rozmawiają między sobą płynnym angielskim, ale za to z akcentem xD Może się czepiam, ale moim zdaniem odbiera to sporo autentyczności.